Rekrutacja talentów
Jedną z pierwszych lekcji menadżerskich, jaką dostałam z okazji uczenia się sztuki rekrutacji, była ta, żeby nie pozwalać swoim osobistym preferencjom, wpłynąć na decyzję o wyborze kandydata. Żeby tak zwany similarity bias (faworyzowanie podobnych sobie) nie przyćmiewał interesu biznesowego.
Lekcja słuszna. Wszak w głębi duszy człowiek darzy siebie samego bardzo ciepłymi uczuciami, to i ma tendencję do lubienia ludzi mu podobnych i „zadziwiania się” ludźmi mu niepodobnymi. Mógłby więc, zamiast dobrego kandydata, zrekrutować podobnego do siebie kandydata. I wcale nie musiałoby to wyjść firmie na dobre.
A jednak.
A jednak, kiedy przypomnę sobie mój pierwszy raz, kiedy z całym zespołem popełniliśmy sobie Gallupa, wyszło, że na 8 osób w zespole 7 miało w swoim „Top 5” Achievera, a to jest mój talent numer 1. Gdybym się miała bronić przed rzecznikiem ds. różnorodności, to na swoją obronę podałabym to, że zespół w większości „odziedziczyłam” po poprzednim menadżerze.
Czy to jednak nie jest cudowny zbieg okoliczności? Zastanowiło mnie to zwłaszcza, że talentów wspólnych było między nami więcej, a nam się po prostu super pracowało i osiągaliśmy świetne wyniki. A przecież teoretycznie, im bardziej się różnimy, tym szersze mamy horyzonty jako zespół, tym bogatsze mogą być nasze doświadczenia, lepsze rozwiązania itd. Byliśmy wyjątkiem, czy co?
Dobrze jest mieć COŚ wspólnego
Dzisiaj, kiedy mam ten przywilej poznawania i pracy z wieloma zespołami, w bardzo różnych firmach, widzę, że w przepisie na zgrany i skuteczny zespół nie ma 100% różnorodności. Z moich obserwacji wynika, że największą efektywność mają zespoły, w których jeden lub dwa talenty występują w dominującej przewadze.
Bliskość, Odpowiedzialność, Optymizm, Zgodność, Osiąganie, Uczenie się, Naprawianie, Indywidualizacja, Zbieranie, Organizacja, Współzależność, Intelekt – wszystkie te talenty widziałam w rolach głównych, jako spoiwa sprawnie działających zespołów.
Jak widać, roli wiązadła wcale nie muszą pełnić talenty z domeny talentów relacyjnych, choć te faktycznie wiążą najsilniej.
Chodzi po prostu o to, żeby mieć coś wspólnego, a w zasadzie, żeby mieć dużo wspólnego ze sobą nawzajem i z szefem również.
Kiedy więc, następnym razem będziesz się zastanawiać – czy ten kandydat taki dobry, czy taki podobny – nie zastanawiaj się za długo. Wybierz dobrego i podobnego.
Jak mówi przysłowie: „Jaki pan – taki kram”.
Jeśli jesteś dobrym szefem, to na pewno wybór będzie trafny. Zastanów się nad tym. 😉